Jesteśmy w drodze

Jesteśmy w drodze

piątek, 27 października 2017

Różaniec Do Granic

Trzy miesiące oczekiwania, trzy miesiące nadziei, że Maryja wypełni pragnienie mojego serca i poukłada wszystko tak, bym mogła wraz ze wspólnotą Sempre Piu w święto Najświętszej Maryi Panny Różańcowej stanąć na polskiej granicy do modlitwy.
Pierwsze dni października były nerwowe, leciały przysłowiowe kłody pod nogi, ale wiedziałam, że nie mogę dać się zastraszyć, pozwolić się zniechęcić pozornym przeciwnościom. Konsekwentnie więc szykowałam się do drogi. A kiedy nareszcie w piątkowy wieczór wyruszyliśmy z Warszawy, ogarnęła mnie niezmącona radość i pokój, wywołane poczuciem, że oto rozpoczęła się moja piękna przygoda, że uczestniczę w ważnym wydarzeniu, które przyniesie owoce, jakich nie jesteśmy w stanie sobie jeszcze wyobrazić.
Wszystko odbierałam jako wyjątkowe: ogrom tarczy księżyca w pełni, który zaglądał do samochodu przez całą drogę, piękno słuchanej muzyki, harmonię między towarzyszami podróży, ciepłe uśmiechy członków wspólnoty spotkanych w naszej "bazie wypadowej", gościnność i miłość mieszkańców domu w Starym Folwarku, którzy nas przyjęli, jesienne piękno suwalskiej przyrody, wyrozumiałość i mądrość księdza w konfesjonale, swojskość ludzi wypełniających kościół stacyjny i życzliwość proboszcza parafii w Żytkiejmach, radosne promyki słońca tańczące w prezbiterium, poczucie wspólnoty z pracownikami Straży Granicznej, przybyłymi, by towarzyszyć pielgrzymom, smak ciasta i gorącej herbaty spożywanych wspólnie pod gołym niebem, droga ku granicy ... 






I to ciągle wracające wzruszenie, które towarzyszyło mi od 1 lipca, gdy usłyszałam po raz pierwszy o idei narodowego różańca, o tym pięknym dziele, do jakiego jako naród słynący ze swarliwości, staliśmy się jednak zdolni. Apogeum osiągnęło ono w chwili, gdy po Mszy, przed rozesłaniem grup na granicę, ksiądz zaczął wymieniać odległe miejsca na świecie, w których w tej samej intencji i w tym samym czasie Polacy jednoczą się na wspólnej modlitwie o pokój ... "Bo gdzie są dwaj, albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich"... Łzy popłynęły strumieniem po mojej twarzy, nawet nie próbowałam ich hamować ...


Tak więc 7 października 2017r. o godz. 14-ej stanęliśmy - 24 członków i sympatyków naszej wspólnoty oraz grupa okolicznych mieszkańców - na niewielkim wzgórku, na trójstyku Wisztyniec, gdzie zbiegają się granice Polski, Litwy i Rosji.




Zastukały różańce i popłynęła modlitwa ku niebu, które wydawało się być niemal na wyciągnięcie ręki. Paciorek za paciorkiem ... tajemnica za tajemnicą ...



Nad nami ołowiana szarość chmur dynamicznie walczyła o miejsce z błękitem nieba, silny wiat z północy dął, jakby chciał nas stamtąd przegonić, myśli toczyły bój o skupienie ze zmęczeniem w zmarzniętym ciele... i trwaliśmy... paciorek za paciorkiem ... ręka za rękę...



Nie opuszczało mnie poczucie niewidzialnej, a mimo to niemal namacalnej obecności - zarówno tej niepokojącej, skrytej za okiem kamery i gęstwiną lasu kilka kroków dalej, jak i tej dobrej, jednoczącej: wspólnoty ze wszystkimi modlącymi się w tym czasie na granicach, na ziemi, w powietrzu i na wodzie, w polskich kościołach i domach, u sąsiadów po drugiej stronie i w różnych zakątkach świata. I poczucie miłującej obecności mieszkańców Nieba wśród nas, Bożej obecności.
Czuję się bezradna, próbując przywołać słowa, które by wyraziły to, co czułam, ku czemu wyrywało się wówczas serce... I ta myśl kołacząca gdzieś uparcie w głowie: "iskra zapalająca świat"... ?




Gdy o 16.15, pobłogosławieni przez ks. Wiesława, wyruszyliśmy w drogę powrotną, za naszymi plecami roztoczył się piękny widok - pośród chmur pojawiła się plama błękitu, a na niej słoneczna tarcza, od której ku ziemi biegły dwa promienie, niczym ręce matki wyciągnięte z radością, by objąć swoje kochane dzieci ... Tak, z taką właśnie myślą o uśmiechniętej Maryi wracałam do autokaru, a szczęście, które mnie przepełniało, było jednym z najsilniejszych, jakich doświadczyłam w życiu. Dziękuję, Maryjo, że zaprosiłaś mnie do Wisztyńca!


We wspomnieniach członków naszej wspólnoty z tego wydarzenia powtarzają się jak refren słowa: wspólnotowa jedność, miłość, Boży entuzjazm, duchowa radość, odkrywanie pokładów dobra, wdzięczność, że tak wielkie wydarzenie doszło do skutku, że "wspólna modlitwa, wspólne przebywanie i radosna obecność dawały przedsmak Nieba!" Nie poprzestańmy na tym, bo jak zauważył nasz duchowy opiekun podczas tej podróży, ks. Wiesław: "Ziarno zostało rzucone, ale dalej należy je doglądać i pielęgnować, aby wydało plon". Zatem sempre piu!  - zawsze więcej, Drużyno :)

cdn.


Dorota

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz