Jesteśmy w drodze

Jesteśmy w drodze

niedziela, 24 grudnia 2017

Kochaj Go sempre piu ...

Są takie słowa, które potrafią dodać sił, uskrzydlić. Są takie chwile, które potrafią wzruszyć i tchnąć nadzieję. Taką chwilą była ta, w której przeczytałam poniższą kartkę z takimi właśnie pięknymi, pełnymi obecności słowami.

Obraz w treści 1

Dobrze jest wiedzieć, że Ktoś - poza nami samymi - modli się za naszą Wspólnotę, bo wówczas wśród otaczającego mroku pojawiają się gwiazdy...

Księże Arturze, z serca dziękujemy - modlitwą i błogosławieństwem.

Dorota

piątek, 27 października 2017

Różaniec Do Granic

Trzy miesiące oczekiwania, trzy miesiące nadziei, że Maryja wypełni pragnienie mojego serca i poukłada wszystko tak, bym mogła wraz ze wspólnotą Sempre Piu w święto Najświętszej Maryi Panny Różańcowej stanąć na polskiej granicy do modlitwy.
Pierwsze dni października były nerwowe, leciały przysłowiowe kłody pod nogi, ale wiedziałam, że nie mogę dać się zastraszyć, pozwolić się zniechęcić pozornym przeciwnościom. Konsekwentnie więc szykowałam się do drogi. A kiedy nareszcie w piątkowy wieczór wyruszyliśmy z Warszawy, ogarnęła mnie niezmącona radość i pokój, wywołane poczuciem, że oto rozpoczęła się moja piękna przygoda, że uczestniczę w ważnym wydarzeniu, które przyniesie owoce, jakich nie jesteśmy w stanie sobie jeszcze wyobrazić.
Wszystko odbierałam jako wyjątkowe: ogrom tarczy księżyca w pełni, który zaglądał do samochodu przez całą drogę, piękno słuchanej muzyki, harmonię między towarzyszami podróży, ciepłe uśmiechy członków wspólnoty spotkanych w naszej "bazie wypadowej", gościnność i miłość mieszkańców domu w Starym Folwarku, którzy nas przyjęli, jesienne piękno suwalskiej przyrody, wyrozumiałość i mądrość księdza w konfesjonale, swojskość ludzi wypełniających kościół stacyjny i życzliwość proboszcza parafii w Żytkiejmach, radosne promyki słońca tańczące w prezbiterium, poczucie wspólnoty z pracownikami Straży Granicznej, przybyłymi, by towarzyszyć pielgrzymom, smak ciasta i gorącej herbaty spożywanych wspólnie pod gołym niebem, droga ku granicy ... 






I to ciągle wracające wzruszenie, które towarzyszyło mi od 1 lipca, gdy usłyszałam po raz pierwszy o idei narodowego różańca, o tym pięknym dziele, do jakiego jako naród słynący ze swarliwości, staliśmy się jednak zdolni. Apogeum osiągnęło ono w chwili, gdy po Mszy, przed rozesłaniem grup na granicę, ksiądz zaczął wymieniać odległe miejsca na świecie, w których w tej samej intencji i w tym samym czasie Polacy jednoczą się na wspólnej modlitwie o pokój ... "Bo gdzie są dwaj, albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich"... Łzy popłynęły strumieniem po mojej twarzy, nawet nie próbowałam ich hamować ...


Tak więc 7 października 2017r. o godz. 14-ej stanęliśmy - 24 członków i sympatyków naszej wspólnoty oraz grupa okolicznych mieszkańców - na niewielkim wzgórku, na trójstyku Wisztyniec, gdzie zbiegają się granice Polski, Litwy i Rosji.




Zastukały różańce i popłynęła modlitwa ku niebu, które wydawało się być niemal na wyciągnięcie ręki. Paciorek za paciorkiem ... tajemnica za tajemnicą ...



Nad nami ołowiana szarość chmur dynamicznie walczyła o miejsce z błękitem nieba, silny wiat z północy dął, jakby chciał nas stamtąd przegonić, myśli toczyły bój o skupienie ze zmęczeniem w zmarzniętym ciele... i trwaliśmy... paciorek za paciorkiem ... ręka za rękę...



Nie opuszczało mnie poczucie niewidzialnej, a mimo to niemal namacalnej obecności - zarówno tej niepokojącej, skrytej za okiem kamery i gęstwiną lasu kilka kroków dalej, jak i tej dobrej, jednoczącej: wspólnoty ze wszystkimi modlącymi się w tym czasie na granicach, na ziemi, w powietrzu i na wodzie, w polskich kościołach i domach, u sąsiadów po drugiej stronie i w różnych zakątkach świata. I poczucie miłującej obecności mieszkańców Nieba wśród nas, Bożej obecności.
Czuję się bezradna, próbując przywołać słowa, które by wyraziły to, co czułam, ku czemu wyrywało się wówczas serce... I ta myśl kołacząca gdzieś uparcie w głowie: "iskra zapalająca świat"... ?




Gdy o 16.15, pobłogosławieni przez ks. Wiesława, wyruszyliśmy w drogę powrotną, za naszymi plecami roztoczył się piękny widok - pośród chmur pojawiła się plama błękitu, a na niej słoneczna tarcza, od której ku ziemi biegły dwa promienie, niczym ręce matki wyciągnięte z radością, by objąć swoje kochane dzieci ... Tak, z taką właśnie myślą o uśmiechniętej Maryi wracałam do autokaru, a szczęście, które mnie przepełniało, było jednym z najsilniejszych, jakich doświadczyłam w życiu. Dziękuję, Maryjo, że zaprosiłaś mnie do Wisztyńca!


We wspomnieniach członków naszej wspólnoty z tego wydarzenia powtarzają się jak refren słowa: wspólnotowa jedność, miłość, Boży entuzjazm, duchowa radość, odkrywanie pokładów dobra, wdzięczność, że tak wielkie wydarzenie doszło do skutku, że "wspólna modlitwa, wspólne przebywanie i radosna obecność dawały przedsmak Nieba!" Nie poprzestańmy na tym, bo jak zauważył nasz duchowy opiekun podczas tej podróży, ks. Wiesław: "Ziarno zostało rzucone, ale dalej należy je doglądać i pielęgnować, aby wydało plon". Zatem sempre piu!  - zawsze więcej, Drużyno :)

cdn.


Dorota

niedziela, 1 października 2017

Kongres, Kongres... i już po :)

W dniach 22 - 24 września br. odbył się III Krajowy Kongres Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego w Konstancinie, w który nasza wspólnota była dość mocno zaangażowana. Poprzedziły go kilkumiesięczne przygotowania, gdyż przypadło nam w udziale bycie współgospodarzami domu. Będąc wspólnotą, która w tym Domu wyrosła, zostaliśmy poproszeni o witanie przybywających Gości, pomoc w odnalezieniu się na miejscu, czyli co, gdzie, kiedy, spakowanie i wręczanie identyfikatorów oraz zestawów "startowych". Naszą rolą, a jednocześnie ogromnym wyróżnieniem i zaszczytem było wprowadzenie relikwii błogosławionej Elżbiety Sanny i poprowadzenie wieczoru z tańcem uwielbienia. 
Tegoroczne lato kojarzy mi się więc z tygodniami poszukiwań odpowiednich strojów (sardyńskich!), analizowaniem zdjęć, zastanawianiem się, szyciem, wybieraniem odpowiedniej muzyki (sardyńskiej i nie tylko ;)), przeglądaniem zdjęć do prezentacji, ćwiczeniem (w myślach ;)) układów poloneza, który i tak ostatecznie okazał się wielką ale cudowną improwizacją :) Piękny, radosny czas pracy i oczekiwania na ważne wydarzenie!





O przebiegu Kongresu, poruszanych tematach można poczytać na stronach ZAK-u, można też odsłuchać nagrania i obejrzeć kilka filmików. Ze swej strony chcę podzielić się doświadczeniem niezwykłej radości i energii popychającej do działania, które wypełniały mnie nie tylko podczas tego kongresowego spotkania, ale niosą nadal przez codzienne życie. Był to czas wyjątkowy, czas, który - jestem przekonana - przyniesie wiele pięknych owoców. Podczas Mszy inaugurującej wydarzenie dowiedzieliśmy się, że przeżywać je będziemy razem z Maryją - Jej peregrynujący obraz przybył akurat do Domu na Leśnej w tym dniu i był z nami przez cały Kongres. Termin nie był z nikim umawiany, więc czuliśmy się tak, jakby Matka Boża wybrała się sama do ZAK-u z wizytą :) Najświętszy Sakrament, relikwie Sanny i Pallottiego ... miałam silne poczucie Ich Obecności wśród nas.









Ktoś na jednym ze spotkań powiedział, że być w ZAK-u, to jak być w rodzinie. Tak, coś w tym jest. Uśmiechy, serdeczność, życzliwość, mądre i ciepłe słowa, dzielenie się, uścisk ręki, wzajemne inspirowanie i motywowanie się, zachęcanie do pracy nad sobą, zachęcanie do kolejnego kroku - wyjechałam stamtąd będąc bogato obdarowaną, niczym Boża księżniczka :)














Pozwolę sobie przytoczyć kilka myśli różnych osób, które zanotowałam podczas spotkania podsumowującego, bo były dla mnie w różny sposób ważne:

Pan Bóg powołał MNIE do ZAK
*
mam na całym świecie rodzinę pallotyńską
*
mamy ciągle budzić, ciągle przypominać, brać się do roboty
*
nie jestem w stanie wytłumaczyć do końca czemu jestem pallotynem - bo tak po prostu ma być, tak czuję - podobnie jest z byciem w ZAK-u - poczułam ulgę, gdy to usłyszałam :)
*
w apostolstwie nie chodzi o efekty, nie o to, by być skutecznym, lecz owocnym
*
jedna z form apostolstwa, to bycie i trwanie przy Jezusie
*
dzieło, które ma być wykonane nie może być ważniejsze, niż ludzie, którzy w nim uczestniczą
*
codzienna formacja do jedności - z Bogiem i między sobą
*
czasami nie zauważamy, że apostołujemy, bo robimy, to co robimy
*
codziennie modlę się za osoby, z którymi mam się spotkać, bo apostołować to kochać, a potem idę i robię to, co mam zrobić, co Bóg sobie wymyśli
*
jednoczą nas często nasze różnice, to czego nam brakuje, dlatego potrzebny nam jest drugi człowiek








I na zakończenie jeszcze jeden cytat" "Kongres jest po to, by rozprostować nogi i pójść w dalszą drogę". Zdecydowanie był to czas "rozprostowania nóg" - czas świętowania i umocnienia na drogę, która przed nami. Dziękuję gorąco Bogu, że mogłam tam być!

Dorota